Alina Dragan

Tak już jest, gdy się mieszka w dwóch krajach. Ma się dwie flagi. Myśli się w trzech językach. Jak to w trzech? A tak to...
Szczerze mówiąc nie wiem, w jakim języku śnię. W myślach, tak sama ze sobą, rozmawiam najczęściej po angielsku. Czasami po polsku, ale nigdy po niderlandzku. Nie wiem dlaczego angielski zdominował inne języki, które znam. Może dlatego, że stał się moim ulubionym, drugim językiem w kolejności poznawania. Był też francuski, ale poszedł w odstawkę, gdy bardzo chciałam się komunikować z Holendrami w ich 'gwarze'. Oczywiście, że przed angielskim poznałam rosyjski, ale jakoś nie mogę się wyzbyć nabytych latami uprzedzeń do tego języka.

Ok, ale miało być o fladze, a raczej o flagach...

Obecnie jesteśmy w Polsce. 30 kwietnia, w dzień urodzin królowej wywiesiliśmy flagę holenderską z 'oranje wimpel'. Jest to pomarańczowy pas wiszący nad flagą narodową i zajmuje to miejsce tylko w dniach, kiedy obchodzi się uroczystości związaną z rodziną królewską. Takim radosnym dniem jest 'koninginnedag', czyli dzień królowej..
Żeby zobaczyć, czym jest taki dzień w Holandii trzeba tam być, wziąć czynny udział w obchodach, bo opowiadanie, nawet najbarwniejsze, nie odda specyfiki tego dnia, w którym wszystko wolno.

Holenderską flagę z królewskim 'dzyndzlem' zdjęliśmy o północy. To był czwartek. W sobotę obchodzono w Polsce dzień flagi i jakoś go obeszliśmy. Nie wywiesiliśmy żadnej flagi. Co to jest za dzień? Dzień flagi? Czemu to ma służyć? Brzmi okropnie...
W Dzień Konstytucji, 3 maja, powiesiliśmy polską flagę, ale żadnych specjalnych uczuć z tym dniem nie mamy i nie mogliśmy z siebie wykrzesać. Zapytałam lokalnych mieszkańców, czy w tym dniu rozbudzają się w nich patriotyczne uczucia, ale jakoś nie umieli się na ten temat wysłowić. Za to byli pod wrażeniem ilości uczestników mszy w małym kościółku w naszym sąsiedztwie, bo w tym dniu ksiądz świecił samochody i zmotoryzowani dopisali. Też święto, prawda?!